wczoraj po wyprawieniu Tomka na lotnisko, wybraliśmy się z Mariuszem na polowanie na samochód, gdyż na środę zaplanowaliśmy wycieczkę po wyspie; jednak wynajęcie auta na Hiva Oa, to nie taka prosta sprawa – są tylko dwie wypożyczalnie, z czego jedna dysponuje trzema pojazdami, a druga aż jednym; najpierw uderzyliśmy do tej większej – niestety żaden samochód nie był dostępny, na szczęście w tej drugiej znalazła się dla nas terenówka; zadowoleni z siebie postanowilismy wrócić na łódkę, żeby coś szybko przekąsiś i ruszyć na zwiedzanie najbliszej okolicy, jednak nic już z tego nie wyszło – jak wróciliśmy do zatoki, okazało się że puściła kotwica rzucona przez nas z rufy i nas niesympatycznie obróciło; trzeba było przeprowadzić akcję wyciągnięcia kotwicy, wywiezienia jej pontonem na nowo, co nas trochę zmęczyło i już nigdzie popołudniu się nie ruszyliśmy (ja zabrałam się za uzupełnianie wpisów na blogu, bo w końcu mieliśmy dostęp do Internetu);
może małe słowo wyjaśnienia: na Hiva Oa stoimy w Zatoce Tahauku, gdzie jest dość niebezpiecznie, ze względu na silny prąd i rolującą falę, dlatego zaleca się tu rzucanie dwóch kotwic – podstwowej oczywiście z dziobu i drugiej stabilizującej z rufy; akcja kotwica przeprowadzona popołudniu niestety nie dała nam spokojnej nocy… o czwartej nad ranem obudziło nas rylanie (bujanie łódki z burty na burtę) – znowu coś nie tak z kotwicą rufową – lina kotwiczna owinęła się wokół płetwy sterowej, co spowodowało jej zerwanie i ponowne nieprawidłowe obrócenie łódki; jednak w nocy, po ciemku nie byliśmy w stanie nic zrobić i pozostało nam oczekiwanie na świt; jak tylko się rozwidniło Mariusz wskoczył do wody w masce i płetwach (muszę przyznać, że pomimo, że uwielbiam taplać się w wodzie, to tej kąpieli mu nie zazdrościłam, zimna, brunatna woda o chłodnym poranku…); po walecznej walce z liną owiniętą cztery razy wokół płetwy Mariusz oswobodził ster i udało się nam ponownie wywieźć kotwicę – tym razem z powodzeniem jak się okazało (cały dzień łódka stała prawidłowo i mam nadzieje, że tak już bedzie do rana – teraz jest u nas przed 20.); pobudka nad ranem i poranne zajęcia trochę nas zmęczyły, ale nie odebrały zapału do wycieczki… no bo kto by nie chciał zobaczyć największej Tiki na Polinezji Francuskiej?! po śniadanku ruszyliśmy na wyprawę – z brzegu południowego, gdzie leży Zatoka Tahuaku i miejscowość Atuona musieliśmy przedostać się na północny brzeg do wioski Puamau, gdzie znajduje się Marae (miejsce spotkań i obrządków lundości polinezyjskiej z okresu sprzed chrześcijanizacji) z największym Tiki na Polinazji Francuskiej; ale jak się okazało sama droga była już dużą atracją, pełną niesamowitych widoków – drogi jak serpentyny, czasem betonowe, a czasem jak ścieżki leśne, tyle że nad urwiskami… ale co najbardziej nas zaskoczyło to lasy iglaste.. na pewnej wysokości powyżej poziomu morza, palmy zastąpione zostały lokalnymi sosnami – ciekawy widok, jak rośnie sobie taki iglak koło ogromnego drzewa pełnego owoców mango… po niecałych dwóch godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce, obeszliśmy marea pełne kamiennych tarasów z nastawianymi Tiki, zrobiliśmy sobie fotki z tymi kamiennymi rzeżbami i ruszyliśmy w drogę powrotną – trochę nas męczyło jak tam łódeczka, czy kotwica aby na pewno dobrze trzyma; Mariusz pokonał ten górski odcinek rajdowy w 1godz.15min. (w przewodniku mówią coś o 2,5 godz….); na szczęście Katharsis stała w zatoce wzorcowo, co nas uspokoiło i postanowiliśmy dokończyć nasze zwiedzanie wyspy – pojechaliśmy do Atuona do muzeum Gauguin’a, gdzie można zobaczyć dom malarza, nazywany przez niego House of Pleasure oraz wystwę reprodukcji wraz z opisem poszczególnych etapów jego twórczości oraz związków z Polinezją (mieszkał m.in. na Thaiti i na Hiva Oa); w Atuona znajduje się także grobowiec Gauguin’a, który pojechaliśmy zobaczyć na pobliski cmentarz; dzień wycieczkowy bardzo udany, a co najważniejsze łódeczka ładnie stoi… jutro ruszamy dalej, zaraz zabieramy się za planowanie trasy;
- Katkarsis w Tahauku Bay
- Szczyt Temetiu (1276m) na Zatoką Takauku
- ściana Szczytu Temeniu
- dzikie konie na drodze
- las iglasty na Hiva Oa
- tutejsze sosny i drzewo mango
- Hiva Oa od południa
- te jasne kreski to nasza droga
- północne wybrzeże Hiva Oa
- Marae koło Puamau
- największe Tiki – Takaii
- Tiki przedstawiające rodzącą kobietę – Maki Taua Pepe
- głowa Tiki
- Takaii
- Tiki z fiutkiem
- typowa polinezyjska łódka – piroga
- suszone kokosy, stanowiące karmę dla świń i kur
- plaża w Puamau
- nagrobek malarza
- House of Pleasure
- reprodukcje w muzeum Gauguin’a
Leave a Reply