po dwóch dniach kotwiczenia w „zatłoczononej“ Hanamoenoa Bay postanowiliśmy sie gdzieś ruszyć; zatłoczonej – to przesada oczywiście, bo cztery jachty na tak dużą zatokę, w porównaniu do Karaibów, to tyle co nic; jednak na Markizach to wydaje się dużo, gdyż tu praktycznie nikt nie żegluje – oprócz naszych czterech łódek, spotkaliśmy jeszcze jeden jacht na Fatu Hiva (parę Francuzów z dwójką dzieci, z którymi widzieliśmy się także na Galapagos oraz jeszcze jeden katamaran) poza tym…. cisza, nikogo na horyzoncie;
wypłynięcie z Tahuata zapowiadał także Vincent oraz Chris, jednak chmury i deszcz odwiodły ich od tego pomysłu i tylko nas pogoda nie zniechęciła; spokojnym tempem ruszyliśmy przez Kanał Bordelais w kierunku Hiva Oa, żeby tym razem zakotwiczyć gdzieś na północy tej uroczej wyspy; tym razem (w odróżnieniu do Tahauku Bay) zatoka – Hanaiapa Bay – okazała się bardzo dobrze osłoniętą i spokojną, dzięki czemu mieliśmy zagwarantowaną kolejną spokojną noc;
płynąc wzdłuż wybrzeży Hiva Oa mieliśmy całkiem konkretne branie!!!! Mariusz dobre pół godziny walczył z wędką, aż udało nam się wytargać (dosłownie!!!) wielkie, 1,5 metrowe wahoo; dla mnie to było ekscytujące przeżycie, bo musiałam utrzymać wędkę jak Mariusz osenką wyciągal rybę z wody; zazwyczaj na łódce jest Tomek albo inny silny facet, więc moje zadanie ogranicza się do robienia zdjęć i podania nowozłowionej rybie drinka z czystego spirytusu (wlanie do skrzeli tego zacnego trunku dla uspokojenia), a tu dzisiaj musiałam brać mocno czynny udział w połowie; trochę nas zmrożyło, jak zobaczyliśmy naszą zdobycz, która miała z tyłu wyrwany kawał mięsa…. poza nami, chyba jeszcze jakiś rekin się na nią zaczaił, kiedy szamotała się na naszej żyłce;
żeglarsko przelot był dla nas spokojny, na samej genui, tylko wiatr niestabilny – w cieniu zachodniego brzegu Hiva Oa; przy północnym wybrzeżu powiewało do 30 węzłów, co trochę nas niepokoiło, ze względu na planowany postój na kotwicy; ale zatoka Hanaiapa okazała się świetnie osłonięta, dająca ukojenie po trzech godzinach płynięcia pod wiatr przy dużej fali; poza tym jest ona bardzo urokliwa – z plażą pełną palm i tajemniczą skałą wystającą z wody na środku zatoki, a nieopodal ze stromego klifu leje się woda z wodospadu prosto do oceanu; Katharsis była jedyną tu stojącą łódką;
planowaliśmy na miejscu jakieś nurkowanko (przy tej skale na pewno musi być ciekawe życie podwodne); po dopłynięciu od razu wskoczyłam do wody, jednak ochota na dalsze penetrowanie głębin jakoś mi odeszła…mętna woda, wspomnienie poszarpanego przez rekina wahoo, które złapaliśmy, wielka manta figlujująca niedaleko naszej burty…. jakoś tak mrocznie się zrobiło… nurkowanko… może spróbujemy przy Nuku Hiva jak pogoda dopisze;
- bordelais channel z lewej hiva oa z prawej tahuata
- hanamenu bay pierwsza zatoka na polnocy od zachodu
- wodospad u wejscia do hanaiapa bay
- wytargane z wody wahoo
- slady po rekinie
- skala na srodku hanaiapa bay
Leave a Reply