sobotni targ o wschodzie słońca


Od mieszkańców Taiohae dowiedziałam się, iż żeby zaopatrzyć się w świeże warzywa i owoce, to najlepiej przyjść w sobotę rano w okolice portu, gdzie orgnizowany jest sobotni targ. Cała impreza zaczyna się o …. 5 rano i dość szybko kończy. Śpiochy na świeżynkę się nie załapią. Jako miłośniczka warzyw (w domu nazywana przez to często królikiem) oraz wielbicielka poznawania lokalnych zwyczajów i stylu życia postanowiłam zerwać się dziś przed świtem i pojechać zobaczyć to całe wydarzenie. Pomyślałam, że zjednoczę się z moim Tatulkiem, który w każdą sobotę wstaje raniutko, żeby przed 7. być w piekarni i na rynku po świeże pyszności na śniadanie. Budzik nastawiłam na 0430, żeby wypić spokojnie kawę i się rozbudzić. Jak wstałam było zupełnie ciemno. Przed piątą widziałam na ulicy wzmożony ruch samochodowy, jednak wolałam z wyprawą na ląd zaczeać, aż zacznie się rozwidniać. W porcie byłam o 0530 i pomimo, że dopiero zaczynało świtać zastałam tam mnóstwo ludzi, pełno zaparkowanych samochodów. I rzeczywiście wybór prześwieżych warzyw i owoców. Poza tym sprzedawano croissanty, lokalne wypieki, porcje kurczaka z ryżem lub sajgonki (chyba na śniadanie….). Otwarte też były tutejszy bar i knajpeczka w porcie – oba lokale zapełnione. Na nabrzeżu sprzedawali małe rybki. Jeden chłopiec to nawet od razu chciał na śniadanie taką surową rybę spróbować – wyglądał super, ledwo drepczący z rybą w ręku.
Myślę, że targ ten to nie tylko miejsce, gdzie mieszkańcy przychodzą zrobić zakupy. Spotkanie przy straganie jest okazją to porozmawiania, zobaczenia się ze znajomymi. Potem można razem zjeść śniadanie, wypić kawę. Przez te ostatnie trzy tygodnie spędzone na Nuku Hiva zauważyłam, że Polinezyjczycy (na razie mówię o tych na Markizach) cenią kontakty z ludźmi i poświecają temu dużo czasu.
Cały ten sobotni zryw o wschodzie słońca trwa rzeczywiście krótko. O 0615 nie było już croissant’ów z czekoladą (na szczęście kupiłam sobie jednego zaraz jak przypłynęłam), a o 0630 zaczęło w porcie świecić pustkami, a i na straganach wybór był już nie taki. Przez godzinę przewija się przez to miejsce większość mieszkańców i jest szanca spotkać kogoś znajomego. Ja widziałam dziewczyny z tańców i instruktorkę gimnastyki. Przywitałam się też z paroma osobami z niedzelnego pikniku. Warto było wstać, żeby zobaczyć ten ekspresowy targ i atmosferę tu panującą. No i w lodówce leżą śliczne fioletowe bakłażany, cukinie, ogórki, awokado i inne pyszności. Wszystko świeże i apetyczne. A croissanta zjadłam po powrocie na łódkę do drugiej porannej kawki – pychota.

Kategorie:Oceania, Polinezja Francuska - Markizy

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: