Mariusz:
W Milford Sound moglibyśmy spędzić jeszcze kilka dni. Ale czas nie jest z gumy i chcąc odwiedzić jeszcze kilka innych fiordów musieliśmy się ruszyć. W nieubłagalnym tempie zbliżały się urodziny Hani, już piąte spędzane na Katharsis II. Silny przeciwny wiatr, który wiał w sobotę miał uciszyć się na tyle w niedzielę, że postanowiliśmy popłynąć do oddalonego o około 50 mil George Sound. Wybór na niego padł z uwagi na dobrze osłonięte kotwicowisko, które dawało nam nadzieję na spokojne celebrowanie Hani urodzin. W fiordach wiatr potrafi wzmagać się o kilkanaście węzłów, w stosunku do tego wiejącego na otwartym morzu. Przy 30 węzłach na zewnątrz, wewnątrz robi się wtedy ponad 40. Kilka fiordów ma na szczęście na tyle głębokie wnęki, że można w nich przeczekać każdy sztorm.
Poczekaliśmy na wysoką wodę i o 1300 podnieśliśmy kotwicę. Po przejściu płytkiego wyjścia z Deep Water Basin uderzył nas 27 węzłowy wiatr. Wiał on jednak tylko w fiordzie i po wyjściu na otwarte morze okazało się, że w nos nie wiało więcej niż 15 węzłów. Lubię, gdy sprawdzają się prognozy, co tutaj nie jest regułą.
George Sound jest na pewno mniej spektakularnym fiordem od Milford. Ale cisza i spokój wynagradzają pobyt tutaj. Popłynęliśmy na sam koniec fiordu, w pobliże Wodospadu Alicji. Rzuciliśmy kotwicę na 25 metrach i po chwili byliśmy w pontonie, by spenetrować brzegi zatoki. Przyświecał nam jeden cel – znaleźć małże na kolację i na przynętę do klatki na homary. Niska woda odsłoniła konary powalonych drzew i nie mieliśmy żadnych problemów ze znalezieniem naszej pierwszej fiordowej koloni małż. Zbiory okupiliśmy licznymi ukąszeniami muszek piaskowych. Są one strasznie dokuczliwe. Jest ich mniej niż na Grenlandii, ale tną strasznie. Nawet nasz najlepszy krem odstraszający owady nie daje sobie rady z tymi krwiopijcami. Świeże małże ugotowane w białym winie przyćmiły jednak niedogodności wynikające z przebywania w towarzystwie spragnionych krwi muszek.
Pogoda dopisała w Hani urodzinowy, poniedziałkowy poranek. Zawiodła tylko klatka na homary, która znowu świeciła pustką. A homary miały być ozdobą urodzinowej kolacji. Nie pozostało nic innego, jak sięgnąć po zamrażalkowe zapasy krewetek i małż świętego Jakuba. Pogodny dzień sprzyjał jednak próbom poznaniu terenu. Nie jest to łatwe w nowozelandzkich fiordach, gdyż podobnie jak w Patagonii, czy w Kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej ląd jest niedostępny. Dziewiczość terenu można podziwiać z wody, natomiast brak jakichkolwiek ścieżek pieszych uniemożliwia zejście na ląd.
Zrobiliśmy desant w pobliżu Wodospadu Alicji. Na prawo od niego znaleźliśmy odsłonięty kawałek zbocza. Wdrapaliśmy się ile tylko można było, by móc z góry podziwiać widok na fiord. Mieliśmy nadzieję na dojście do Jeziora Alicji, z którego wypływa wodospad, ale ściana krzewów i drzew zatrzymała nas. Ponowiliśmy próbę wspinaczki przy samym wodospadzie, ale i tu musieliśmy się poddać. Strome, śliskie głazy wydawały się nie do przejścia.
Nie popsuło to jednak naszych humorów. Udało się nam znaleźć małą plażę na zrobienie urodzinowego pikniku. Towarzyszyły nam nienasycone muszki, które Michał próbował odstraszyć małym ogniskiem.
Wieczorem, poza morską kolacją z krewetkami i przegrzebkami – wszystko pod hasłem zainicjowanym już przy śniadaniu przez Misia „bal białych spodni” doszło do zrealizowania wymarzonego od dłuższego czasu deseru – czekoladowego moulllexe. Świeczki zostały zdmuchnięte wraz z życzeniem, deser pożarty ze smakiem i toasty z koniaku wypite w najlepszych intencjach!
- wpływamy do George Sound 02.02.2014 1900
- Mariusz i Misiu nawigują przy wejściu do George Sound
- w głębi fiordu uspokaja się zupełnie
- kamień z zielonymi wąsami
- Misiu zbiera małże na kolację
- nasza niedzielna kolacja
- Mariusz prezentuje największy okaz
- małże duszone w białym winie i pietruszce
- Hania próbuje przekonać się do małż
- urodzinowe śniadanie Hani – omlety kapitańskie z szampanem
- 100 lat dla Hanusi
- Hania ze szklanym kiwi
- Hania ze szklanym kiwi
- pogoda niezwykle dopisała w Hani urodziny
- Hanuś z urodzinowym bukietem
- schodzimy na ląd w George Sound
- ponton zacumowany do drzewa
- Mariusz wspina się kamiennym kanionem
- Hania w kamiennym kanionie
- Michał jako pierwszy na szczycie
- widok na wody George Sound
- Hanuś na tle wodospadu Alicji
- Hania i Misiu przy wodospadzie Alicji w Fiordzie Jerzego
- Mariusz wśród skał wodospadu
- wodospad Alicji
- hektolitry wody
- Mariusz podczas wycieczki pontonem po George Sound
- Hanuś w rześkiej wodzie George Sound
- Hania po urodzinowej kąpieli w fiordzie
- foka wygrzewająca się na skale
- Hania szykuje piknik a Misio rozpala ognisko
- ponton Katharsis przy plaży w George Sound
- urodzinowy piknik Hani
- Hania i Mariusz przy ognisku
- góry otulające Fiord Jerzego
- panowie na pikniku
- bal białych spodni
- urodzinowy toast
- urodzinowy torcik zrobiony przez Mariusza – czekoladowe moelleux
troszkę spóźnione, jednak szczere, życzenia wszystkiego naj naj naj z okazji urodzin 🙂 Robert i Beata
Haniu, Wszystkiego Najlepszego! Spełnienia najskrytszych marzeń!:)
Sto lat Hanus!!!!!
Hanusia.. w dniu Twoich urodzin dzwoniłam na telefon Mariuszka, lecz nie było zasięgu więc nie mam pewności, czy życzenia się nagrały, czy je odsłuchałaś. Jeżeli nie, to życzę Ci jeszcze raz: dużo zdrowia, szczęścia, radości, pomyślności, wiatru w żaglach, abyś zawsze była taka uśmiechnięta, kochana i pomocna dla wszystkich, jak do tej pory. Przypomniało mi się, jak niespełna rok temu spędzaliśmy ten cudowny dla Ciebie dzień na plaży nad oceanem. Było tak fantastycznie, że nigdy tego nie zapomnę. Tak szybko to minęło.. Chciałoby się jeszcze raz!
Całuję Ciebie i Mariuszka bardzo mocno! Do zobaczenia w kraju, C. Zenia.
Spelnienia marzen, zeglarskich i nie tylko, cudownych przezyc, radosci i milosci, i wszelkich naj, naj, naj…
Sto lat dla Pani Hani od zespolu Buczynski! Powodzenia podczas wojazy. Zawsze jak przeczytam Panstwa wpisy to jestem jeszcze bardziej zmotywowany do pracy:)
Pozdrowienia i serdecznosci, Marek Buczynski
Wiadomość napisana przez Niesprzedawajcieswychmarzen’s Blog w dniu 5 lut 2014, o godz. 11:50:
> >