W poniedziałek poza atrakcjami ze zwierzyną mieliśmy także ciekawe morskie doświadczenia. Przepływaliśmy przez Cieśninę Seymour, w której występują najsilniejsze na tych wodach prądy pływowe. W pełni i nowiu księżyca osiągają one prędkość 16 wezłów. Na poniedziałek 24 września tabela pływów zapowiadała 11 węzłów. Mariusz zaplanował pokonywanie cieśniny z prądem dodatnim, ale po jego najszybszym stadium. Załapaliśmy się na 6 węzłów dodatniego prądu.
Wyspy Harmony, gdzie dopłynęliśmy w poniedziałek po zachodzie słońca, otuliły nas ciszą, spokojem i przyjemnym ciepłem. O 2200 termometr pokazywał 18 stopni Celsjusza, a woda miała 15 stopni. Niewątpliwe miejsce to ma swój mikroklimat. Jest to tajemniczy zakątek z kilkoma małymi wyspami prawie przyklejonymi do stromego zbocza wysokiej góry. Kotwiczyliśmy w wąskim na niespełna 100 metrów przesmyku. Cały wieczór przesiedzieliśmy na zewnątrz. Tomek wyciągnął na chwilę gitarę i zagrał kilka szant, a Mariusz zaproponował szklaneczkę whisky i cygara. Na drugi dzień rano o 0700 podnieśliśmy kotwicę i popłynęliśmy do Princessa Louisa Inlet. Jest to wąski fiord wciśnięty w pasmo gór wyrastających na ponad 2500 metrów. Wpływa się do niego przed cieśninę Malibu przypominającą górską rwącą rzekę. Prądy pływowe przy pełni lub nowiu księżyca osiągają tu prędkość do 9 węzłów. My wpasowaliśmy się w 4-węzłówy prąd dodatni. Kilkusetmetrowy przesmyk Katharsis pokonała w kilka chwil. Były to emocjonujące chwile, gdyż wiry i prądy silnie oddziaływały na kadłub. Na końcu fiordu znajduje się wodospad Charlottenbox, w pobliżu którego się zatrzymaliśmy. Zrobiliśmy szybką ekspedycję na ląd, żeby stanać pod samym wodospadem. Po czym ruszyliśmy w drogę powrotną, by Malibu minąć zanim zacznie się przypływ i silny prąd przeciwny. Mariusz zaplanował kilkugodzinny postój w Deserted Bay, gdzie wśród pięknych widoków i na spokojnej wodzie zjedliśmy obiad. Nie chcieliśmy od razu ruszać do Vancouver, by nie wpływać tam w nocy. Chcieliśmy za dnia zobaczyć wyłaniające się w odali miasto. Ujrzeliśmy je w promieniach wschodzącego słońca, a o 1000 rano zacumowaliśmy w Coal Harbour Marina w samym centrum. Spędzimy tu kilka najbliżysz dni. Dzisiaj rano pokład Katharsis opuścili Kuba i Robert.
- przepływamy przez Cieśninę Seymour
- prąd w cieśninie wynosi 6 wezłów
- Cieśnina Seymour już za nami
- Zefir relaksuje się po wachcie
- coraz więcej oznak cywilizacji
- wpływamy do Jervis Inlet
- kotwiczymy przy Harmony Islands
- przesmyk między wyspami na 100 metrów
- wieczorne szantowanie
- kotwiczymy przy Harmony Islands
- w drodze do Princessa Louisa Inlet
- kanadyjski banał
- Malibu Rapid – wejście do Princessa Louisa Inlet
- Katharsis płynie niczym w potokiem górskim
- przepływamy przez Malibu Rapid
- góry odbite w lustrze wody
- drzewa odbite w lustrze wody
- góry wokół Princess Luissa Inlet
- szczyty ukryte w chmurach
- góry wyrastające z wody na ponad 2500 metrów
- Katharsis na tle gór
- cedr w Parku Księżniczki Luizy
- omszałe drzewa
- strumień w lesie
- mchy opanowały las
- drzewa niczym totemy
- grzyb niezidentyfikowany przez nas
- wodospad Chatterbox
- wodospad i góry w tle
- Hanuś na tle wodospadu
- w drodze po dobre ujęcie
- widok z wodospadu na zatokę
- krystalicznie czysta woda w strumieniu
- Katharsis II na kotwicy w Princess Louisa Inlet
- Katharsis na tle gór i lasów
- Mariusz za sterem gdy podnosimy kotwicę
- Katharsis II w Princess Louisa Inlet 1
- Katharsis II w Princess Louisa Inlet 2
- Katharsis II w Princess Louisa Inlet 3
- Katharsis II w Princess Louisa Inlet 4
- Katharsis II w Princess Louisa Inlet 5
- Katharsis II w Princess Louisa Inlet 6
- Zefir będzie filmował Katharsis przepływającą przez Malibu Rapids
- Katharsis II w Malibu Rapids
- Malibu Rapids za nami
- poranek przed wpłynięciem do Vancouver
- dopływamy do wielkiego miasta
- zbliżamy się do mostu Lions Gate
- przed nami centrum Vancouver
- przeszklone wieżowce Downtown Vancouver
- taxi wodne
Od kolezanki Patrycji dostałem namiar na Waszego bloga i od tego dnia codziennie śledzę Waszą drogę, porty do których wpływacie i cumujecie…
Jestem “zielony” w pływaniu ale tak zafascynowany, ze każdego dnia zaglądam tutaj i czytam Wasze opowieści z zapartym tchem i cieszę się, że dzieki Wam mogę z Wami podróżować 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Pod jaki adres mam przeslac fotki z Vancouver.
Witam, Fotki ogl�dam na bie��co na Waszym blogu ale je�eli to nie problem, to bardzo prosze na adres :hszusz@gmail.com Ciesze si� z Wami, ze mog� tyle dzi�ki Wam zobaczy� 🙂 Nawet w pracy czesto po trudnych rozmowach poprostu wy��czam si� dzi�ki Waszym opisom i fotkom. Wtedy wybieram miejsce, gdzie chcia�bym byc i czytam….:-) Uwierzcie, ze przechodzi wszystko……ka�dy w……rw….:-) Pozdrawiam serdecznie i pomy�lnych wiatr�w i pr�d�w
W dniu 2 pa�dziernika 2012 16:08 u�ytkownik Niesprzedawajcieswychmarzen’s
Świetny rejs i do tego zakończony pełnym sukcesem. Dzięki Wam mogłem siedząc w pracy w małych zakratowanych pokoikach wyrywać się choć na chwilkę i oglądać orły na Aleutach czy inne niesamowitości. Przy okazji – dzięki google earth czy mapcarta – odbywać swoje małe eksploracje. Prawie tam byliśmy. A teraz co dalej????
Haniu-poznalysmy sie w ostani wieczor na barce w N.Jorku,niestety na nastepny dzien juz odplyneliscie.Odtad ciagle czytam twoje blogi-sa tak ciekawe-ze czuje jakbym byla w kazdym miejscu.Podroz wasza sie konczy-ale Ty musisz posac dalej-robisz to wysmienicie-moze teraz ksiazka??
Pozdrawiam-pozdrowienia dla Tomka i Mariusza.
Ela